We woke to sunshine and birds tweeting, a final walk by the lake, and a cat that was more interested in making friends with the bikes than humans. Fueled by an amazing breakfast including home made jam, we powered the first 52km to meet with the hospice in Giżycko, with just enough time for Krzyś to perform some impressive gymnastics in a gas station by way of “stretching”. We were greeted by the amazing Mrs Maria, who set up and has run the Giżycko hospice for 20 years, but also appears to run Giżycko itself. If anyone has a problem in town, the advice is usually “Go and see Mrs Maria”. Having started in a basement in need of renovations, the hospice now has two locations, and provides home care for adults and children, as well as a palliative care clinic. Dan, Kuba and Marcin presented three new oxygen concentrators, while the rest of us did our best to make a dent in the pile of delicious sandwiches and cake. This was one of the first hospices we visited on our first ride 12 years ago, and it was wonderful to see how much the hospice has grown through the hard work of Mrs Maria and her team. Mrs Maria’s dream is that one day she can host our cyclist in the first residential hospice in Giżycko, and with her energy and passion we have no doubt that will happen. The next section was one of our toughest – upon turning into yet another long straight stretch with a brutal headwind even Tom, usually disgustingly cheerful and optimistic, uttered a word that sounded very much like “uuuuggghhh”. Tom was still doing significantly better than Sean, whose efforts to avoid an encounter with a careless lorry resulted in a bashed shoulder and a cut elbow. He was OK though shaken up, and the van gained another passenger. Janusz on the other hand seems to have heroically recovered from his bout of food poisoning and despite having not eaten a full meal in three days powered through 100km of today. Our snack stop was a small shop whose staff are clearly not commercially driven – when the first batch of 16 starving cyclists arrived they promptly turned off the lights and closed up shop, thereby missing out on selling out their entire stock of salty sticks and Snickers in five minutes. The surprise treat at the end of a very long day was discovering that our hotel was in fact 2km earlier than anticipated, a treat that was lost on Marianna who was so focused on riding that she missed the turn off and in fact did an extra 2km. To avoid a similar mishap occurring for others, Kuba parked the van at the turning and festooned it with jerseys, making it look slightly like the scene of a terrible Cycle Poland accident. The trick worked and Anita, Phil, Dan, Kerry and Anetta arrived not long after. We were joined for dinner by representatives of the Bartoszyce hospice and the city itself. The hospice cares for around 40 people each month in their own homes and is powered by another amazing woman, Marta. Jack, Marianna and Dave handed over four anti-bedsore mattresses, three inhalators and two oxygen concentrators, and each cyclist received a lanyard, a pen and a local cycling map, presumably in case the organizers of Cycle Europe accidentally misplace the location of the next hotel. It was a day of treats, as after dinner Grześ’ family arrived with delicious muffins and a giant banana cake (no wonder I haven’t been able to find a banana for 70km). Well fed and exhausted, we’re off to bed. | Obudziliśmy się w promieniach słońca i przy śpiewie ptaków i była okazja na ostatni spacer nad jeziorem i zabawę z kotem, który bardziej chciał się zaprzyjaźnić z rowerami niż ludźmi. Podsyceni wspaniałym śniadaniem z domowym dżemem, pokonaliśmy pierwsze 52 km, by spotkać się z hospicjum w Giżycku. Wystarczyło nawet czasu, aby Krzyś wykonał imponującą gimnastykę na stacji benzynowej w ramach "rozciągania". Przywitała nas niesamowita pani Maria, która założyła i od 20 lat prowadzi Giżyckie hospicjum, ale wydaje się też, że zarządza samym Giżyckiem. Jeśli ktoś w mieście ma jakiś problem, rada to zawsze: "Idź do pani Marii". Od początków w starej piwnicy, hospicjum teraz ma dwie siedziby, działy opieki domowej dla dorosłych i dzieci, a także poradnię opieki paliatywnej. Dan, Kuba i Marcin podarowali trzy nowe koncentratory tlenu, podczas gdy reszta z nas starała się jak mogła, by poradzić sobie z stosem pysznych kanapek i ciasta. To było jedno z pierwszych hospicjów, które odwiedziliśmy podczas naszej pierwszej wyprawy 12 lat temu, i wspaniale było zobaczyć, jak bardzo hospicjum rozwinęło się dzięki ciężkiej pracy pani Marii i jej zespołu. Marzeniem pani Marii jest, by pewnego dnia gościć naszych rowerzystów w pierwszym w Giżycku hospicjum stacjonarnym, a dzięki jej energii i pasji nie mamy wątpliwości, że tak się stanie. Kolejny odcinek był jednym z najtrudniejszych - po wjechaniu na kolejną długą prostą z brutalnym wiatrem w twarz nawet Tom, zwykle obrzydliwie pogodny i optymistyczny, wypowiedział słowo, które brzmiało bardzo podobnie do "uuuuggghhh". Tom wciąż radził sobie znacznie lepiej niż Sean – unikająć zderzenia z nieostrożną ciężarówką zderzył się z szosą. Na szczęście wyszedł z przygody tylko z obitym ramieniem i rozciętym łokciem. Był jednak roztrzęsiony, więc samochód zyskał kolejnego pasażera. Janusz natomiast heroicznie wyleczył się z zatrucia pokarmowego i mimo że od trzech dni nie jadł pełnego posiłku, przejechał dziś 100 km. Nasz przystanek na przekąskę był orzy małym sklepiku, którego pracownicy najwyraźniej nie kierują się komercją - gdy przybyła pierwsza grupa 16 głodnych rowerzystów, natychmiast zgasili światło i zamknęli sklep, tracąc tym samym szansę na wyprzedanie całego zapasu słonych paluszków i Snickersów w ciągu pięciu minut. Niespodzianką na koniec bardzo długiego dnia było odkrycie, że nasz hotel znajduje się 2 km wcześniej niż przewidywaliśmy, Marianna niestety była tak skupiona na jeździe, że przeoczyła skręt i w rzeczywistości przejechała dodatkowe 2 km. Aby pomóc reszcie kolarzy, Kuba zaparkował samochód na zakręcie i udekorował ją koszulkami, upodabniając ją nieco do miejsca strasznego wypadku. Sztuczka zadziałała i Anita, Phil, Dan, Kerry i Anetta dotarli na miejsce niedługo później. Na kolację dołączyli do nas przedstawiciele hospicjum w Bartoszycach i miasta Bartoszyce. Co miesiąc hospicjum opiekuje się około 40 osobami w ich własnych domach, pod dyrekecją kolejnej niesamowitej kobiety – Pani Marty. Jack, Marianna i Dave przekazali cztery materace przeciwodleżynowe, trzy inhalatory i dwa koncentratory tlenu, a każdy rowerzysta otrzymał smycz, długopis i lokalną mapę rowerową, prawdopodobnie na wypadek, gdyby organizatorzy Cycle Europe przypadkowo pomylili lokalizację następnego hotelu. To był dzień pełen przyjemnych niespodzianek, bo po kolacji przyjechała rodzina Grzesia z pysznymi babeczkami i ogromnym ciastem bananowym (nic dziwnego, że przez 70 km nie mogłam znaleźć ani jednego banana). Najedzeni i zmęczeni kładziemy się spać. |
0 Comments
Leave a Reply. |
DONATIONS
Donate and help us support Polish hospices DAROWIZNY
Przelew bankowy to najtańsza opcja, bo nie ma żadnych opłat.
Konto Fundacji Babci Aliny: Alior Bank, numer konta: 85 2490 0005 0000 4500 1020 9844. Tytuł przelewu: darowizna. Jeśli chcesz użyć karty kredytowej, to skorzystaj z systemu PayPal powyżej Cycle Europe
All the photos and stories from our epic adventure to cycle 1000km across Europe, deliver equipment to hospices and raise awareness of palliative care across Poland. Archives
July 2024
|