The day began with a surprisingly gentle climb, on a surprisingly good road surface, up to the surprisingly scenic Polish-Czech border crossing. From here was a similarly smooth descent. Tom used this as an opportunity to attempt to break the land speed record, while the rest of us descended far more sedately, and met him at the bottom, relieved to find all limbs intact. A gradual downhill 40km took us to Nysa, where, in a Cycle Europe first, we were early for a hospice visit. The team took this unprecedented opportunity to faff without our illustrious leader shouting at them to hurry up, and seized the chance to fix punctures, utilise the only free public toilets in Poland, and generally lay around. Punctually, we arrived at the Sw. Arnold Janssen hospice in Nysa, where we were met by the hospice director and other volunteers. As the youngest participant, and therefore the number one attraction, the Gabatron was promptly passed around every member of the hospice team, and quite possibly some passers-by. Meanwhile, we learned about the hospice team, the fifteen patients in residential care at the hospice, and the one hundred patients looked after in their own homes. For many of the team, it was their first visit to a hospice, so meeting the team and patients was a truly eye-opening experience. Willie and Janusz presented two oxygen concentrators, which are essential equipment for many terminal illnesses, and which can each be used to help multiple patients. We were also pleased to hear that equipment we provided when we last visited Nysa in 2014 was still in use! Well-fed and watered (despite some challenging cutlery), we were back on the road – and what a road it was. A seemingly endless A-road, in the searing heat, with minimal hard shoulder and a surprising amount of traffic for a Tuesday lunchtime. Around twenty kilometres later, we’d never been happier to see a right-hand turn, on to some much more pleasant side roads, which even occasionally featured some shade. The side roads eventually delivered us to Glubczyce, where some impressive architecture was significantly overshadowed by the allure of the Biedronka supermarket with its air conditioning, cold beverages, and ice cream. As the mercury crept over 30C, Tom decided that some drastic measures were in order, treating himself to a multipack of watermelon lollies. As was now expected, we learned that Tad was not where we expected him to be. Like a rare bird, whispers went round the group of rumoured sightings and possible routes of migration, but there was little in the way of concrete evidence. (Don’t panic – we later found that he’d been sampling the delights of coffee shops and petrol stations along the route, and arrived safely at the hotel, though once again late for dinner…). A final slog was finally over with a blissful 3km downhill to the hotel. Though our singing couldn’t live up to the serenade from the hospice volunteers in Nysa (who knew that “Sto lat” had a second verse?!), we rounded off celebrating Dan’s birthday in style: cake, beer, and Cycle Europe friends old and new (including, via some newfangled technology, those across the Channel and across the pond). Happy birthday Dan – we hope you stick around for many more Cycle Europe’s yet to come (though hopefully we can arrange for some cooler weather). | Dzień rozpoczął się od zaskakująco łagodnego podjazdu, po zaskakująco dobrej nawierzchni, aż do zaskakująco malowniczego polsko-czeskiego przejścia granicznego. Stamtąd był równie łagodny zjazd. Tom wykorzystał to do próby pobicia rekordu prędkości na lądzie, podczas gdy reszta z nas zjechała znacznie spokojniej i spotkała się z nim na dole, z ulgą stwierdzając, że wszystkie jego kończyny są nienaruszone. Stopniowy 40-kilometrowy zjazd zaprowadził nas do Nysy, gdzie, po raz pierwszy w historii Cycle Europe, dotarlismy do hospicjum przed czasem. Ekipa skorzystała z tej bezprecedensowej okazji, by bez naszego, ciagle poganiajacego lidera,wykorzystac ta szansę na naprawienie przebitych opon, skorzystanie z jedynych bezpłatnych publicznych toalet w Polsce i ogólne wylegiwanie się. Punktualnie dotarliśmy do hospicjum Sw. Arnolda Janssena w Nysie, gdzie przywitał nas dyrektor hospicjum oraz inni wolontariusze. Jako najmłodszy uczestnik, a tym samym atrakcja numer jeden, Gabatron został szybko przekazany do potrzymania każdemu członkowi zespołu hospicjum, a być może także niektórym przechodniom. W międzyczasie poznalismy zespol hospicjum, piętnastu pacjentach przebywających pod jego opieką oraz informacje o stu pacjentach, którymi hospicjum opiekuje się w ich własnych domach. Dla wielu członków zespołu była to pierwsza wizyta w hospicjum, więc spotkanie z zespołem i pacjentami było naprawdę otwierającym oczy doświadczeniem. Willie i Janusz przekazali dwa koncentratory tlenu, które są niezbędnym sprzętem w przypadku wielu nieuleczalnych chorób i z których każdy może być używany do pomocy wielu pacjentom. Miło nam było również usłyszeć, że sprzęt, który dostarczyliśmy podczas naszej ostatniej wizyty w Nysie w 2014 roku, jest nadal w użyciu! Dobrze nakarmieni i napojeni (pomimo kilku trudnych sztućców), wróciliśmy na drogę - i co to była za droga. Pozornie niekończąca się droga , w upale, z minimalnym utwardzonym poboczem i zaskakującym natężeniem ruchu jak na wtorkową porę obiadową. Nigdy nie byliśmy szczęśliwsi, gdy po około dwudziestu kilometrach później zobaczylismy skręt w prawo, na znacznie przyjemniejsze boczne drogi, na których od czasu do czasu było nawet trochę cienia. Boczne drogi doprowadziły nas w końcu do Głubczyc, gdzie imponująca architektura została znacznie przyćmiona przez urok supermarketu Biedronka z klimatyzacją, zimnymi napojami i lodami. Przy temperaturze przekraczajacej 30 stopni Celsjusza, Tom zdecydował się na drastyczne środki i zafundował sobie wielopak arbuzowych lizaków. Jak można się było spodziewać Tad nie był tam, gdzie się go spodziewaliśmy. On, jak rzadki ptak, wybiera swoje trasy a nam zostaja plotki ale niewiele konkretnych dowodów wskazujacych na jego miejsce pobytu. (Bez paniki - później okazało się, że próbował rozkoszy kawiarni i stacji benzynowych wzdłuż trasy i bezpiecznie dotarł do hotelu, choć po raz kolejny spóźnił się na kolację...). Ostatni odcinek zakończył się przyjemnym 3-kilometrowym zjazdem do hotelu. Choć nasze śpiewanie nie dorównało serenadzie wolontariuszy hospicjum w Nysie (kto wiedział, że "Sto lat" ma drugą zwrotkę?!), zakończyliśmy dzien świętowaniem urodzin Dana w wielkim stylu: tort, piwo i przyjaciele z Cycle Europe, starzy i nowi (w tym, dzięki nowatorskiej technologii, ci po drugiej stronie kanału La Manche i ci w USA). Wszystkiego najlepszego Dan - mamy nadzieję, że pojedziesz z nami na wiele kolejnych Cycle Europe (choć miejmy nadzieję, że uda nam się zorganizować chłodniejszą pogodę). |
1 Comment
Basia
7/11/2024 09:20:15 pm
I was thinking of you all day long - how were you doing under this ruthless sun with no wind... Worried a bit.
Reply
Leave a Reply. |
DONATIONS
Donate and help us support Polish hospices DAROWIZNY
Przelew bankowy to najtańsza opcja, bo nie ma żadnych opłat.
Konto Fundacji Babci Aliny: Alior Bank, numer konta: 85 2490 0005 0000 4500 1020 9844. Tytuł przelewu: darowizna. Jeśli chcesz użyć karty kredytowej, to skorzystaj z systemu PayPal powyżej Cycle Europe
All the photos and stories from our epic adventure to cycle 1000km across Europe, deliver equipment to hospices and raise awareness of palliative care across Poland. Archives
July 2024
|