Dawn broke, and the final day was upon us. Just a few hills and 84km lay between us and our finish line. First, though, we stared gloomily out of the window and donned our rain jackets as the dregs of the previous day’s storm passed over Limanowa. It was going to be a wet one – starting from the moment we realised our shoes were still soggy from the night before (and for those who had made it to the disco bar, a little sticky). After promising Dan that this would be nothing like the previous finish to Krakow where we had to hike our bikes through a field of wheat, we rolled out. We stopped rolling pretty soon after, as the road we had planned to cross the river on was flooded. Hike Europe was back (sorry Dan), but we lugged our bikes through what looked suspiciously like someone’s front garden, and were back on route. It was a spiky profile to the start of the day, with some short and steep climbs that (according to rumour) challenged even Artur – or as Willie had now dubbed him, “The Beast”. As a final slap in the face to those who were climb-o-phobic, on top of the last hill we faced an angry, snarling dog on the loose in the middle of the road. It was a close call for some, but our ankles remained bite-free thanks to some impressive turns of speed. With this ordeal over, we made it to Wisniowa for a veritable festival of hospice visits – as well as the domestic hospice we had visited before, the town had embarked on the construction of a neurorehabilitation centre in a nearby village, as well as a residential hospice, which aimed to open its doors in the next four years. Anita and Kirstie handed over some oxygen concentrators to the domestic hospice. Shovelling down some early morning chicken nuggets, we saw a film about the planned neurorehabilitation centre, before the hospice volunteers led us to the building site for the new residential hospice. The beautiful views were slightly obscured by the drizzle, but we hope that the bricks we have donated will contribute to a truly special place for patients. After picking out some building site mud from our cleats, we headed to Wieliczka, where we met a group of volunteers from the Alma Spei Children’s Hospice in Krakow, who had taken on the admirable challenge of accompanying some by-now stinky and saddle-sore cyclists to the finish line. We rolled along the Vistula river and swerved past oblivious pedestrians in the old town. The Alma Spei volunteers confidently led the way to the finish line – until we reached a gravelled hill, at which point some members of the group put their foot down and elected to go the long way round. Eventually, we had all assembled at the finish line via one route or another – with one notable exception, as usual. Celebrations were in order – and what finer location than a young offenders’ rehabilitation institute on the outskirts of Krakow? The volunteers from Alma Spei made it a finish to remember, putting on a spread of pierogi big enough to fill the tummies of thirteen cyclists who had cycled over 1000km, friends, family, and volunteers. We heard about the work of the children’s hospice, the care they provide to terminally ill children, and the joy and lasting memories they bring to children and families by organising birthday events and photo shoots. We handed over a paediatric oxygen concentrator, which is essential to many of their patients’ care. Finally, it was time for the official end of Cycle Europe 2024 – certificates were handed out and tears were shed. Willie and Krzys took the top fundraising prizes – having left his hairbrush at home and struggling with helmet hair all week, Willie received an Alina Foundation branded hairbrush, while speedy Krzys took home a personalised bike bell to make sure all road users were aware of his approach. Sabina took home the Polish “cyclist of the year” award, with some hand cream to soothe the hands that had taken on a beating from her handlebars all week. The winner of the international prize was indeed the “Man of the Tour”, Tad – who arrived just in time to collect his certificate and Alina Foundation socks! One last group photo later, and it was time to pack up the bikes and fit all our awkwardly shaped luggage into taxis to go our separate ways – Willie and Dan somehow managed to wangle a removals lorry to take them to their hotels. All, that is, except for Artur, who got back on his bike to complete the remaining leg of his journey – all the way back to Vilnius, to complete 2000km (a feat that the rest of us will be supporting wholeheartedly from our sofas). All that remains to be said is a huge thank you. To all our supporters, whether you donated or cheered us on online or in person – it made more difference than you know! To all our cyclists – your positivity and pedal power helped raise over £14,000, and we hope that you have seen first hand the difference that this will make to Polish and Lithuanian hospices. To Ewa and Janusz, for making the Foundation and the ride happen. To the hospice volunteers, for their generous hospitality, enormous plates of food and the incredible work they do year-round for their communities. And to Alina, who inspired this whole project – we hope we are doing you proud. | Wstał świt i nadszedł ostatni dzień. Już tylko kilka wzniesień i 84 km dzieliły nas od mety. Najpierw jednak spoglądaliśmy ponuro przez okno i zakładaliśmy kurtki przeciwdeszczowe,podczas gdy nad Limanową przechodzily resztki burzy z poprzedniego dnia. Zapowiadało się mokro - począwszy od momentu, w którym zdaliśmy sobie sprawę, że nasze buty są nadal przemoczone po poprzedniej nocy (a dla tych, którzy byli na dyskotece, tez trochę lepkie). Obiecalismy Danowi, że dzien dzisiejszy nie będzie podobny do poprzedniego zakonczenia rajdu w Krakowie, kiedy to musieliśmy przeprowadzać rowery przez pole pszenicy i wyruszyliśmy. Musielismy sie jednak zatrzymac bardzo szybko ponieważ droga, którą mielismy przejechac na druga strone rzeki była zalana. Zmienilismy sposob podrozy na Pieszo przez Europe (przepraszam Dan) i przeprowadziliśmy nasze rowery przez coś, co wyglądało podejrzanie jak czyjś ogródek po czym wróciliśmy na trasę. Początek dnia byl troche ciezki, z kilkoma krótkimi ale stromymi podjazdami, które (według plotek) stanowiły wyzwanie nawet dla Artura - lub jak nazwał go Willie, "Bestii". Ostatecznym wyzwaniem, dla tych którzy mieli fobię na punkcie wspinaczki,okazal sie warczący wsciekly pies . Było groznie, ale udalo sie nam przyspieszyc i uniknelisny bolesnych ugryzień. Po tych wstrzasajacych przejsciach dotarliśmy do Wiśniowej na istny festiwal wizyt hospicyjnych. Oprócz hospicjum domowego, które odwiedziliśmy juz wcześniej, miasto rozpoczęło budowę ośrodka neurorehabilitacji , a także hospicjum stacjonarnego, majacego otworzyć swoje podwoje w ciągu najbliższych czterech lat. Anita i Kirstie przekazały domowemu hospicjum kilka koncentratorów tlenu. Po posilku obejrzeliśmy film o planowanym centrum neurorehabilitacji, a następnie wolontariusze hospicjum zaprowadzili nas na plac budowy nowego hospicjum stacjonarnego. Piękne widoki zostały nieco przesłonięte przez mżawkę, ale mamy nadzieję, że cegiełki, które przekazaliśmy, przyczynią się do powstania naprawdę wyjątkowego miejsca dla pacjentów. Nastepnie udaliśmy się do Wieliczki, gdzie spotkaliśmy grupę wolontariuszy z Krakowskiego Hospicjum dla Dzieci Alma Spei. Podjęli się oni godnego podziwu wyzwania towarzyszac spoconym i obolałym rowerzystom. Jechaliśmy wzdłuż Wisły i miedzy przechodniami na Starym Mieście. Wolontariusze Alma Spei pewnie prowadzili nas do mety, ale kiedy dotarliśmy do żwirowego wzgórza niektórzy członkowie grupy zbuntowali sie i wybrali inna, dłuższą drogę. Ostatecznie wszyscy dotarlismy na mete - jak zwykle z jednym wyjatkiem. Trzeba było świętować - a czy może być lepsze miejsce niż zakład resocjalizacyjny dla młodocianych przestępców na obrzeżach Krakowa? Wolontariusze z Alma Spei sprawili, że była niezapomniana uroczystosc, serwujac wystarczajaco duzo pierogow tak, ze starczylo ich dla trzynastu rowerzystów, którzy przejechali ponad 1000 km a takze dla naszych przyjaciół, rodziny i wolontariuszy. Opowiedzieli nam o pracy hospicjum dziecięcego, opiece, jaką zapewniają nieuleczalnie chorym dzieciom, a także o radości i trwałych wspomnieniach, jakie przynoszą dzieciom i rodzinom, organizując imprezy urodzinowe i sesje zdjęciowe. Przekazaliśmy koncentrator tlenu pediatrycznego, który jest niezbędny w opiece nad wieloma pacjentami. Wreszcie nadszedł czas na oficjalne zakończenie Cycle Europe 2024 - rozdano certyfikaty i uroniono łzy. Willie i Krzyś zgarnęli główne nagrody za zbiórkę pieniędzy. Willie, który zostawił szczotkę do włosów w domu i przez cały tydzień walczyl z włosami pod kaskiem, otrzymał szczotkę do włosów marki Alina Foundation, podczas gdy szybki Krzyś zabrał do domu spersonalizowany dzwonek rowerowy, ktory pozwoli by wszyscy użytkownicy dróg wiedzieli kiedy ich wyprzedza. Sabina zabrała do domu polską nagrodę "rowerzysty roku" oraz krem do rąk. Międzynarodowa nagrode otrzymal oczywiście "Czlowiek Rajdu", Tad - który przybył w samą porę, aby odebrać swój dyplom i skarpetki Fundacji Babci Aliny! Po ostatnim grupowym zdjęciu nadszedł czas, aby spakować rowery i upchnac wszystkie nasze nieporęczne bagaże do taksówek i udać się w swoje strony. Williemu i Danowi jakoś udało się zalatwic ciężarówkę do przeprowadzek, ktora zabrala ich do hoteli. Wyjątkiem byl Artur, który wsiadł na rower, aby ukończyć ostatni etap swojej podrózy do Wilna, pokonujac w sumie 2000 km. Wszyscy podziwiamy jego wyczyn, ale juz z daleka. Pozostaly nam tylko podziekowania. Dziekujemy wszystkim wspierającym, bez względu na to, czy przekazali darowiznę, czy kibicowali nam online lub osobiście – nawet nie wiecie jak bardzo nam pomogliscie! Dziekujemy wszystkim naszym rowerzystom - wasze pozytywne nastawienie i ciezka praca pomogły zebrać ponad 14 000 funtów. Mamy nadzieję, że na własne oczy zobaczyliście jaka to pomoc dla polskich i litewskich hospicjów. Ewie i Januszowi dziekujemy za zorganizowanie Fundacji i przejazdu. Wolontariuszom hospicyjnym za ich hojną gościnność, ogromne talerze jedzenia i niesamowitą pracę, którą wykonują przez cały rok dla swoich społeczności. I Alinie, która zainspirowała cały projekt - mamy nadzieję, że jestes z nas dumna. |
0 Comments
Leave a Reply. |
DONATIONS
Donate and help us support Polish hospices DAROWIZNY
Przelew bankowy to najtańsza opcja, bo nie ma żadnych opłat.
Konto Fundacji Babci Aliny: Alior Bank, numer konta: 85 2490 0005 0000 4500 1020 9844. Tytuł przelewu: darowizna. Jeśli chcesz użyć karty kredytowej, to skorzystaj z systemu PayPal powyżej Cycle Europe
All the photos and stories from our epic adventure to cycle 1000km across Europe, deliver equipment to hospices and raise awareness of palliative care across Poland. Archives
July 2024
|