And so the hills begin. Following three days of riding along the Danube and in the valleys, we had a taster of what the Tatras have to offer us over the next few days. We threw back the curtains this morning to the very welcome sight of hazy skies and cooler temperatures; perfect conditions for the approaching hills. We rolled out into the Tatra foothills and were quickly enveloped by lush alpine forests, birds of prey soaring above us and bubbling mountain brooks meandering through the woodland on either side. What a contrast to the flat Danube plains and the ferocious headwind. It would have been almost blissful if it wasn’t for the 15km climb before we were allowed our first-break. Of course there are a few weirdos in the group who relished the masochism of spinning up the hills. 99% of the group, however, couldn’t wait to get the climb under their belts to enjoy hurtling downhill at breakneck speeds, dodging gravel, cars, potholes and the odd dog taking itself for a walk. The route led us through charming Slovakian hamlets, admiring ye olde houses, village halls adorned proudly with Slovakian and European flags and storks flapping around fields and nesting on chimney stacks. Most importantly, we enjoyed the scenery of yet another Lidl carpark in Banska Stavnica, a Coop carpark in Buce and a layby by an electricity transformer; we needed all the stops we could get to stuff our faces with chocolate milk, nuts, bars, Snickers (other nut-caramel products also available) and, of course, bananas. Lunch in Banska Brystica followed our casual 95km warm-up. One of us has to write a TripAdvisor review for the restaurant that provided scrummy pizzas for the bargain price of 3Euro; it’s probably worth travelling to Banska just to visit that restaurant. And to see the disused PetroChem plant, emerging like a concrete alien from the lush rolling countryside. And to visit the Museum of The Slovakian Uprising (alas our super-strict schedule didn’t allow for this cultural treat). The afternoon was set to be a 40km Time Trial along a motorway but sensibilities overruled and, instead, we enjoyed quiet roads, picturesque villages and a cycle path by a river. Could it have been planned any better? The surprise detour even allowed for Squad MTB to flex their muscles, as they powered through gravel tracks and a rocky ditch, leaving those with skinny tires in the dust. For our discerning readership, it is imperative to add what you most want to know: we rode on many surfaces today, including smooth asphalt, potholes, cobble stones, bricks, gravel, sand and grass. The prize for the endurance athletes of the week goes to Phil, Dan and Prasan who managed a 13-hour day in the saddle, leisurely enjoying the vistas, taking conference calls at petrol stations, working on their core strength and appreciating the local talent in Banska. This may have to be verified on Strava, but Prasan allegedly rode most of the route twice as he charged ahead of the other two and not to get a) bored or b) cold (after all, it was 22 degrees colder than yesterday) he charged back to enjoy pootling alongside his friends, offering moral support and, no doubt, uplifting stories of married life and cycling shenanigans. Bike riding is sometimes all about team work and these three certainly showed us this in action. The day finished with mountain lake swims, admiring the sunset over the hills, dinner and huge deep-fried apple dumplings. After all, tomorrow is more hill-climbing so we need all the calories we can get…. Sweet! | Zaczynają się góry. Po trzech dniach jazdy wzdłuż Dunaju i w dolinach dzisiaj doświadczyliśmy tego, co Tatry zaofiarują nam przez następne kilka dni. Dzisiejszy poranek okazał się chłodniejszy a niebo lekko zachmurzone, idealne warunki na zbliżające się wzgórza. Wyruszyliśmy w podnóża Tatr i bardzo szybko otoczyły nas alpejskie lasy, drapieżne ptaki szybowały nad nami i górskie strumyki pojawiały się i znikały w otaczających nas lasach. Co za kontrast z płaskim krajobrazem wzdłuż Dunaju i silnym wiatrem wiejącym prosto w oczy. Byłoby to prawie doskonale gdyby nie fakt, że musieliśmy pokonać 15 kilometrowy podjazd zanim pozwolono nam zatrzymać się na pierwszej przerwie. Oczywiście kilku dziwaków zachwyciło się górską wspinaczką. Jednakowoż 99% uczestników nie mogło się doczekać końca wspinaczki by móc z wielka prędkością zjechać w dół unikając przy tym kamieni, samochodów, dziur i co jakiś czas psa na samotnej przechadzce. Trasa wiodła nas przez urocze słowackie wioski ze starymi domami, budynkami publicznymi dumnie ustrojonymi flagami słowackimi i europejskimi, z bocianami na polach i w gniazdach na kominach. Najbardziej jednak ucieszyły nas krajobrazy parkingu przy Lidlu w Banskiej Stavnicy, Coopu w Buce i praystanek w zatoczce koło transformatora. Wszystkie te postoje były konieczne, byśmy mogli napchać się mlekiem czekoladowym, orzechami, batonami, snickersami (a także innymi dostępnymi produktami orzechowo-karmelowymi) i oczywiście bananami. Lunch zjedliśmy w Banskiej Bystricy po 95km rozgrzewki. Ktoś z nas musi napisać recenzje tej restauracji dla TripAdvisor. Doskonała pizza za 3 Euro; prawdopodobnie warto przyjechać do Banskiej po to tylko by odwiedzić tą restauracje. I zobaczyć opuszczona fabrykę PetroChem, która wyłania się jak cementowy stwor z bujnej roślinności. I odwiedzić muzeum Powstania Słowackiego ( niestety nasze napięte plany nie pozwoliły nam na tą przyjemność). Na popołudnie zaplanowaliśmy 40km próbę czasową wzdłuż autostrady, ale rozsądek zwyciężył i zamiast tego cieszyliśmy się cichymi drogami, wsiami jak z obrazka i ścieżką rowerowa przy rzece. Czy mogło to być zaplanowane lepiej? Niespodziewany objazd nawet pozwolił wykazać się Grupie MTB, która przedarła się przez kamieniste drogi i wąwóz pozostawiając tych z cienkimi oponami daleko w tyle w chmurze kurzu. Dla naszych wnikliwych czytelników trzeba dodać najważniejszą informacją: dzisiaj jechaliśmy po wielu nawierzchniach: gładki asfalt, dziury, kostka brukowa, cegły, kamienie, piasek i trawa. Nagrodę tygodnia dla najbardziej wytrzymałych zawodników otrzymują Phil, Dan i Prasan, którzy spędzili dzisiaj 13 godzin na siodełku, ciesząc się widokami, odbywając telefoniczne konferencje na stacjach benzynowych, i podziwiając lokalne talenty w Banskiej. To powinno być zweryfikowane przez Strava, ale podobno Prasan przejechał większość trasy dwukrotnie, ponieważ odjeżdżał od pozostałej dwójki i po to by nie być a) znudzonym b) zmarzniętym (dzisiaj było 22 stopni mniej niż wczoraj) wracał z powrotem by cieszyć się towarzystwem swoich przyjaciół oferując im wsparcie duchowe i podnoszące na duchu historie życia małżeńskiego i rowerowych przygód. Jazda na rowerze czasami polega głównie na pracy zespołowej i ta trójka rzeczywiście nam to dzisiaj pokazała. Dzień zakończył się pływaniem w jeziorze, podziwianiem zachodu słońca, obiadem i olbrzymią porcją smażonych pierogów. Jutro przecież czeka nas więcej wspinaczek więc potrzebujemy jak najwięcej kalorii..Super! |
1 Comment
Basia
7/4/2019 09:42:54 am
What a report!
Reply
Leave a Reply. |
DONATIONS
Donate and help us support Polish hospices DAROWIZNY
Przelew bankowy to najtańsza opcja, bo nie ma żadnych opłat.
Konto Fundacji Babci Aliny: Alior Bank, numer konta: 85 2490 0005 0000 4500 1020 9844. Tytuł przelewu: darowizna. Jeśli chcesz użyć karty kredytowej, to skorzystaj z systemu PayPal powyżej Cycle Europe
All the photos and stories from our epic adventure to cycle 1000km across Europe, deliver equipment to hospices and raise awareness of palliative care across Poland. Archives
July 2024
|