Following last night’s football results, breakfast was a somewhat subdued affair, but we were nevertheless determined to press on. Now joined by a slightly wobbly Nick, we once again began climbing. The first pull was out of Zakopane to Bukowina Tatrzanska, where we were very tempted to stop off to relax in the hot springs, since there are no longer any pain-free muscles left after a week of hard work. Unfortunately, the Cycle Poland schedule does not feature spa breaks, so it was off on a descent through some pretty rustic villages, and then a surprisingly long, steep climb, commemorated by one of Andrzej’s unique team photoshoots – the backdrop of the Tatra mountains almost as beautiful as the sweaty faces of the cyclists. From there it was on to a quick snack break, unremarkable until Janusz rocked up with a heavily bandaged right arm. Thankfully he reassured us that he was not particularly damaged, just suffering from the effects of Day 1’s sunburn. The bandage didn’t serve too well, however, when he had a small incident up a tiny incline en route to Slovakia, finding out that eating, climbing and changing gears was slightly too much to do in one go, so he just gave up on cycling altogether and toppled into the road, this time battering his left arm. One more uphill slog through Slovakia awaited us before lunch in Stara Lubovna, in a ‘trying slightly too hard to be authentic’ roadside restaurant, whose main decoration was cowbells. We whiled away almost two hours here, partly in order to see what the looming black clouds were doing, but mostly because ordering food in Slovakian turned into a complete fiasco. Over lunch, we watched the lovely blue skies of the morning become obscured by impossibly dark storm clouds, and as our food finally started to appear, so did the rain. We waited until the deluge had turned into a persistent drizzle that showed no sign of stopping, and through it made our way to our overnight stay in the spa town of Krynica. The 40km chunk was never going to be as simple as it seemed, and in true Cycle Poland style, featured a puncture, many lorries thundering far too close, and even a car crash (no cyclists affected). After seven hard days, the massages and spa waters on offer in Krynica on our arrival seemed too good to resist, so here’s hoping that miracles do happen and the team feel a bit less shattered tomorrow. | Po porażce w ćwierć finale wszyscy byli trochę przygnębieni na śniadaniu, ale oczywiście zdeterminowani kontynuować rajd. Dołączył się do nas lekko chybotliwy Nick i ponownie zaczęliśmy się wspinać. Pierwszy podjazd był z Zakopanego do Bukowiny, gdzie kusił nas relaks w gorących źródłach bo po tygodniu pedałowania nie ma mięśni, które by nie bolały. Niestety harmonogram rajdu nie uwzględnia kąpieli w basenach termicznych więc kontynuowaliśmy zjazd przez śliczne wioski a potem niespodziewany długi podjazd uwieczniony przez sesję zdjęciową prowadzoną przez Andrzeja – Tatry w tle były prawie tak piękne jak spocone twarze rowerzystów. Następnie była krótka przerwa bez żadnych atrakcji dopóki Janusz nie pojawił się z zabandażowaną prawą ręką. Na szczęście zostaliśmy zapewnieni, że nie jest poważnie uszkodzony ale po prostu czuje efekt nadmiaru słońca w dzień pierwszy. Bandaż nie dużo pomógł gdy Janusz się przewrócił na podjeździe na Słowacji, kiedy dowiedział się, że nie da się w tym samym czasie jeśc, wspinać i zmieniać biegi - w takiej sytuacji porzucił pedałowanie i wywalił się, tym razem spadając na lewą rękę. Jeszcze jeden trudny podjazd czekał na nas przed posiłkiem w Starej Lubovni. Jedliśmy w lokalu próbującym za bardzo być autentyczną przydrożną restauracją, jej główną dekoracją były krowie dzwonki. Spędziliśmy prawie dwie godziny częściowo czekając co się stanie z ciemnymi deszczowymi chmurami ale głównie dlatego, że zamawianie większej ilości dań po słowacku okazało się całkowity fiaskiem. Podczas posiłku obserwowaliśmy jak piękne błękitne niebo zostało zasłonięte przez ciemne burzowe chmury. Kiedy w końcu zamówione dania się pojawiły, pojawił się również deszcz. Poczekaliśmy aż ulewa zmieniła się w ciągłą mżawakę, która nie wyglądała, że się skończyć. Jadąc w deszczu dojechaliśmy do Krynicy Zdrój, naszego noclegu. 40km odcinek okazał się nie tak prosty i w typowym stylu naszego rajdu mieliśmy doczynienia z przebitą dętką, ciężarówkami wyprzedzającymi na „gazetę” a nawet wypadkiem samochodowym (bez udziału naszych rowerzystów). Po siedmiu ciężkich dniach trudno się oprzeć masażom i wodom źródlanym oferowany przez Krynice – mamy nadzieję, że cud się stanie i ekipa będzie mniej wykończona jutro. |
0 Comments
Leave a Reply. |
DONATIONS
Donate and help us support Polish hospices DAROWIZNY
Przelew bankowy to najtańsza opcja, bo nie ma żadnych opłat.
Konto Fundacji Babci Aliny: Alior Bank, numer konta: 85 2490 0005 0000 4500 1020 9844. Tytuł przelewu: darowizna. Jeśli chcesz użyć karty kredytowej, to skorzystaj z systemu PayPal powyżej Cycle Europe
All the photos and stories from our epic adventure to cycle 1000km across Europe, deliver equipment to hospices and raise awareness of palliative care across Poland. Archives
July 2024
|