Having survived his run-in with the local farmer’s field the night before, and courtesy of some strong painkillers, Prasan was back on his bike today sporting a pair of casual baggy shorts more reminiscent of a trip to the local corner store than the final 100km stage of a 1,000km epic bike trek. After a classic Polish breakfast of freshly baked goods, mystery pork products and scrambled eggs we pedalled a whopping 3km before stopping to top up our calorie levels with cake with the staff and volunteers of the St. Padre Pio hospice in Pszczyna. We heard about the growth of this hospice and their efforts to respond to the needs of the local community, and Ania, Peter and Marcin handed over three new oxygen concentrators. The hospice is currently run from the church vestry, and we walked over to visit the site where the team is building a brand new building that will include a seniors facility, palliative care clinic, a residential hospice and beds for the homeless. While Big Dan, ever the engineer, inspected the fascinating ductwork, the rest of us admired the big windows and sense of space. Phil, in his trademark fluent Polish asked “Who is Padre Pio” and received an eloquent and lengthy response. Unfortunately for Phil this was also in Polish, and did not include any of our favourite Texan’s Polish catchphrases (Padre Pio was not described as “dope” and was unlikely to tell anyone to “get lost”) [Editor’s note: Phil - in case you are still wondering, St. Padre Pio was an Italian priest who established a medical clinic, La Casa sollievo della sofferenza.] Our entertainment for the afternoon was provided courtesy of some interesting routing choices, including several stretches of gravel (Prasan was carefully supervised through these and survived unharmed) as well as increasingly dense fields of wheat that google maps had described as bike routes, clearly as part of some hilarious April Fool prank. Along the way we took a moment to pause by the barbed wire fences, towers and railway line of Auschwitz-Birkenau. It’s hard to comprehend the scale of the atrocities committed in this concentration camp set in the middle of this seemingly idyllic region of Poland. Our first group of cyclists arrived in Kraków shockingly early, so we decided to bike past the finish and go hide behind some trees until our designated time of arrival, much to the confusion of the families and hospice staff awaiting our arrival. It turns out it is hard to sneak by anyone as a group of a dozen cyclists in matching lycra. Our team gathered ready to bike together to the finish, but yet again it turned out that the last kilometre of any journey is often the most dangerous. Just 1000m short of the finish, Marianna was riding down a separated bike path when a driver decided to turn across the clearly marked, bright red bicycle lane. Luckily Marianna escaped the resulting collision with only scrapes and bruises, and we were treated to a display of Polish police efficiency as the officers photographed the wrong bike and lectured the wrong driver before we pointed out that neither Peter’s tank nor Kuba’s van had been involved in the accident, and that the scrape six feet up the side of our van could not possibly have been caused by a crash with a terrestrial mode of transport. All parties safely accounted for we finally reached our finish line and joined the volunteers and families of Alma Spei children’s hospice for well-deserved celebrations. Pawel, Robert, Ola and Alex handed over two portable oxygen concentrators funded by the Alina Foundation and Volare Vocal Group, and we had the pleasure to meet two of the children supported by the hospice, Maciek and Emma, and their families. We were also delighted to see Darek, a Cycle Poland veteran. Phil and Ania received awards for their sterling fundraising efforts, and we celebrated Kuba’s birthday with a rousing rendition of Happy Birthday. Marianna and Prasan received awards as the only two people in the ten-year history of Cycle Poland to end up needing an ambulance, and Jack received the coveted Cyclist of the Year award for his grit, determination and good humour. The ride wouldn’t happen without Janusz’s tireless hard work and dedication researching the best spots in rural Poland to house 20+ cyclists, negotiating extra sized meals (“Yes, they will eat it all... and by all, I mean everything you have”) and figuring out our finances. So to celebrate 10 years of biking across Poland (and now Europe) for Polish hospices, we presented Janusz with a print including photos from each ride as a small token of our appreciation for all the work he has put in. As each cyclist makes their way back home, whether down the road to Krakow or all the way to Denver, it remains to say a heartfelt thank you to everyone who made this ride amazing. To each of our cyclists for your sweat, positive energy and fundraising efforts. To the hospices for their warm hospitality and the work you do every day. To our families and friends for supporting this cause and putting up with long absences and smelly laundry. To everyone who donated and helped us deliver new equipment that is so needed. Most of all, our best wishes go out to the patients and families who will benefit from the equipment we have delivered. You are our inspiration and our reason for riding. Thank you – and until next time! | Prasan przeżył wczorajsze starcie z zaoranym polem i dzięki mocnym środkom przeciwbólowym znowu siadł na rower, tym razem w nieformalnych luźnych spodenkach, bardziej nadających się wycieczkę do niedalekiego sklepiku po prowiant niż na ostatni 100km etap 1000km rajdu. Po klasycznym polskim śniadaniu, świeże pieczywo, jajecznica i tajemnicze produkty wieprzowe, przejechaliśmy całe 3km nim zatrzymaliśmy się, aby doładować kalorii ciastem z ekipą Hospicjum św. Ojca Pio w Pszczynie. Usłyszeliśmy o rozwoju tego hospicjum i ich wysiłkach, aby zaspokoić potrzeby lokalnej społeczności. Ania, Peter i Marcin przekazali trzy nowe koncentratory tlenu. Siedzibą hospicjum jest aktualnie zakrystia, więc po spotkaniu przeszliśmy na plac budowy nowego budynku, w którym będzie hospicjum stacjonarne, ośrodek dla seniorów, pokoje dla bezdomnych i przychodnia paliatywna. Podczas gdy duży Dan, z zawodu inżynier, dokonywał fachowego przeglądu rynien reszta z nas zachwycała się dużymi oknami i poczuciem przestrzeni. Phil swoim „płynnym” polskim spytał, kim był Ojciec Pio i otrzymał elokwentną i wyczerpującą odpowiedź. Niestety, dla Phila, była ona wygłoszona w języku polskim i nie zawierała jego ulubionych polskich zwrotów (Ojciec Pio nie został opisany jako „czadowy” i mało prawdopodobne, ze powiedział do kogoś „strać się”). [Uwaga redaktora: Phil – jeśli jeszcze się zastanawiasz to św. Ojciec Pio był włoskim księdzem, który założył przychodnie La Casa sollievo della sofferenza.] Popołudniową rozrywkę zapewnił nam interesujący wybór trasy, z wieloma odcinkami pokrytymi żużlem (Prasan był uważnie nadzorowany i nie odniósł obrażeń) jak również zarośniętymi gęsto pszenicą. Mapy Google opisywały to, jako ścieżki rowerowe, wyraźnie był to prima aprilisowy żart. Przystanęliśmy na moment przy płocie z drutu kolczastego, wieżach i linii kolejowej Oświęcim-Brzezinka. Ciężko zrozumieć skale zbrodni popełnionych w tym obozie koncentracyjnym położonym w tym sielankowym regionie Polski. Pierwsza grupa rowerzystów przybyła do Krakowa szokująco wcześnie więc postanowiliśmy przejechać metę i ukryć się za drzewami by pojawić się na mecie we właściwym czasie. Zmyliło to rodziny i pracowników hospicjum, okazało się, bowiem, że trudno przemknąć się niezauważonym, gdy jest się sporą grupą rowerzystów ubraną w identyczne koszulki. Zebraliśmy cały zespół gotowi do przejechania mety i znowu okazało się, że ostatni kilometr jest często najbardziej niebezpieczny. 1000 metrów przed metą Marianna, jadąc po oddzielnej ścieżce rowerowej, została potrącona przez samochód, gdy jego kierowca zdecydował się przejechać przez wyraźnie zaznaczoną, czerwona ścieżkę rowerową „bo jej nie zauważył”. Na szczęście Marianna wyszła z tej kolizji tylko z zadrapaniami i sińcami. Polska policja bardzo się wykazała fotografując zły rower i upominając niewłaściwego kierowcę. Musieliśmy im wytłumaczyć, że ani „czółg” Petera ani samochód Kuby nie brały udziału w wypadku a zadrapanie na naszym samochodzie na wysokości 2 metrów nie mogło być spowodowane przez pojazd naziemny. Po zebraniu wszystkich uczestników ostatecznie przejechaliśmy metę i spotkaliśmy się z wolontariuszami i rodzinami dziecięcego hospicjum Alma Spei na zasłużone uroczystości. Paweł, Robert, Ola i Alex przekazali 2 przenośne koncentratory tlenu ufundowane przez Fundację Babci Aliny i zespół muzyczny Volare. Mieliśmy też przyjemność spotkania dwójki dzieci wspieranych przez hospicjum – Maćka i Emmę - i ich rodziny. Zobaczyliśmy się też z Darkiem, weteranem rajdu przez Polskę. Phil i Ania otrzymali nagrody za najlepsze wyniki w zbieraniu funduszy i świętowaliśmy urodziny Kuby głośno śpiewając Sto Lat. Marianna i Prasan otrzymali nagrody jako jedyna dwójka ludzi w 10 letniej historii rajdu potrzebująca karetki. Jack otrzymał pożądany tytuł Rowerzysty Roku za swoja postawę, determinację i poczucie humoru. Rajd nie odbyłby się bez ciężkiej, niestrudzonej pracy Janusza i jego zaangażowania w wyszukiwaniu najlepszych miejsc w Polsce gotowych przyjąć ponad 20 rowerzystów, umiejętności negocjowania wielkości posiłków („Tak proszę Pana, oni zjedzą wszystko i przez wszystko rozumiem wszystko, co kuchnia posiada”) oraz jego kontroli nad naszymi finansami. Więc świętując 10 lecie rajdów przez Polskę (i teraz Europe) dla polskich hospicjów przekazaliśmy mu plakat ze zdjęciami z wszystkich rajdów by, chociaż tak skromnie podziękować mu za jego pracę. Po tygodniu przygód Nasi rowerzyści już wracają do domów, czy jest to blisko do Krakowa czy do dalekiego Denver, i pozostaje nam tylko podziękować z całego serca wszystkim, którzy przyczynili się do tego by uczynić ten rajd wspaniałym doświadczeniem. Dziękujemy wszystkim rowerzystom za pot, pozytywną energię i wysiłki w zbieraniu funduszy. Naszym rodzinom i przyjaciołom za wsparcie, godzenie się na długą nieobecność i brudne pranie. Także wszystkim, którzy nas wsparli i pomogli dostarczyć nowy tak bardzo potrzebny sprzęt. Najbardziej jednak zależy nam by przesłać najlepsze życzenia pacjentom i ich rodzinom korzystającym z dostarczonego przez nas sprzętu. Jesteście naszą inspiracją i przyczyną, dla której bierzemy udział w rajdzie. Dziękujemy i do zobaczenia! |
1 Comment
|
DONATIONS
Donate and help us support Polish hospices DAROWIZNY
Przelew bankowy to najtańsza opcja, bo nie ma żadnych opłat.
Konto Fundacji Babci Aliny: Alior Bank, numer konta: 85 2490 0005 0000 4500 1020 9844. Tytuł przelewu: darowizna. Jeśli chcesz użyć karty kredytowej, to skorzystaj z systemu PayPal powyżej Cycle Europe
All the photos and stories from our epic adventure to cycle 1000km across Europe, deliver equipment to hospices and raise awareness of palliative care across Poland. Archives
July 2024
|