Following a flat but tiring first day we were rewarded with a "lie-in" and started day two's ride at 9am. We retraced our route out of Ognica, which meant we had a second chance to view key landmarks such as the local sex shop. Perhaps the villagers of this seemingly pious area are not as innocent as they seem. A few kilometres later it became clear that the punters of this particular establishment were not the local faithful but the prostitutes who line the 122 road. And a particularly innovative bunch of prostitutes they were, advertising their services not only through the obligatory short skirt and tight top but also offering a barbecue as part of the service. Resisting the temptation for some early morning kiełbasa with more than a ciastko for desert we powered on to our first stop of the day, a hospice in Chojna. We were greeted by Dr. Tomisław, Director of the Chojna Hospice. Dr. Tomisław showed the group round the offices of his hospice, which provides outreach care to patients residing within a 25km radius, and explained the importance of the support they receive from the Alina Foundation. The Chojna Hospice only receives government funding for seven patients but currently provides palliative care for 15 and has a waiting list of 40. Poignantly, he admitted that the wait will be too long for at least half of these patients. Following Dr. Tomisław's talk, Marek and Stuart officially handed over an oxygen concentrator to the hospice. Dr. Tomisław and one of the hospice nurses, Jola, then took us to the local cathedral, which is still under renovation following the destruction of its roof in the Second World War, when Chojna was still part of Germany. Old engravings of German words and an austere Protestant appearance betray the church's German roots. The church is now seen as a symbol of Polish-German friendship as communities either side of the border pool funds to restore it to its pre-war glory. Unfortunately good intentions are sometimes overwhelmed by bureaucracy and funding cuts and the church's restoration, which began in the 1990s, is still far from finished. The next hospice to be visited was in Gorzwó Wielkopolski, some 80km away. Luckily the local news channel had been in touch asking for an interview, which gave us a natural break halfway through. In an outrageous display of xenophobia the TV reporters only interviewed the Polish contingent, by way of protest I bought a chocolate bar and banana from the Sklep using a 100 złoty note. Meanwhile someone had tipped off the local police that a larger than permitted group of cyclists had been passing through their particular one-horse town. Proving that bureaucratic fussiness did not die with the fall of the Berlin Wall the Policja insisted we ride in groups of 15 with a minimum of 100 metres between the groups. So followed a slow procession to Gorzów only livened up by Ewa deciding to take a dive from her bike, becoming the second Holender to draw blood in as many days. On arrival at the Gorzów Wielkopolski Hospice we were supplied with some extremely welcome homemade biscuits and an even better Grochówka soup. After this Kazik and Adaś handed over an oxygen concentrator, a suction pump and two wheelchair cushions to the hospice Director who then gave us a tour of the residential hospice. This provided some of us with our first sighting of hospice patients. As would be expected it was a moving experience and I was filled with respect for the volunteers and staff who provide care for terminally ill patients every day. Following this visit we completed a short 5km ride to the hotel and followed what is fast becoming a routine that involves the World Cup, pork, potatoes, a couple of beers and an irrational hatred of tap water. Another 100km completed, just the 800 to go! - Dan M | Po płaskim ale męczącym pierwszym dniu w nagrodę wystartowaliśmy dopiero o 9tej. Wracaliśmy z Ognicy tą samą drogą, więc mieliśmy ponownie okazję przyglądnąć się głównym atrakcjom tej okolicy, m.in. sex shopom. Może mieszkańcy tej wioski nie są tacy niewinni, jak się wydaje. Po kilku kilometrach wyjaśniło się, że klientami tej placówki nie byli mieszkańcy ale panienki lekkich obyczajów, które ustawiały się przy drodze 122. Szczególnie postępowe prostytutki reklamowały swoje usługi nie tylko ubierając krótkie spódniczki i obcisłe bluzki, ale również oferowały przekąski z grilla, jako część ich usług. W Chojnie zostaliśmy przywitani przez pana Tomisława, dyrektora hospicjum. Opowiedział nam o działalności hospicjum, które bierze pod opiekę pacjentów mieszkających do 25km od hospicjum i jak ważna jest pomoc od Fundacji Babci Aliny. Hospicjum otrzymuje fundusze od NFZ dla 7 pacjentów, ale udziela opieki paliatywnej 15 pacjentom. W kolejce jest 40. Pan Tomisław przyznał, że połowa pacjentów nie doczeka się na opiekę hospicjum. Marek i Stuart oficjalnie przekazali hospicjum koncentrator tlenu. Pan Tomisław i pani Jola zaprowadzili nas do miejscowej katedry, która jest w trakcie odbudowy po zniszczeniach w czasie drugiej wojny światowej, kiedy Chojna była częścią Niemiec. Udekorowanie wnętrza katedry zdradza jej początki jako niemieckiego kościoła. Katedra została symbolem współpracy polsko-niemieckiej i jest odbudowywana wspólnym wysiłkiem Polaków i Niemców. Niestety brakuje funduszy i przywracanie, które zaczęło się w latach 90-tych ciągle nie jest skończone. Następnym hospicjum na naszej trasie było hospicjum w Gorzowie Wielkopolskim. Na szczęście lokalna telewizja chciała nakręcić rozmowy z uczestnikami rajdu 20km przed miastem, więc była okazja na odpoczynek. Reporterzy rozmawiali tylko z polskimi uczestnikami, więc w proteście zakupiłem w sklepie banana i baton czekoladowy płacąc banknotem 100 zł. Ktoś doniósł lokalnej policji, że będziemy jechać przez ich małe miasteczko. Udowadniając, że biurokratyczne absurdy nie zakończyły się z upadkiem muru berlińskiego policja zażądała, abyśmy jechali w grupach 15 osobowych z odstępem dokładnie 100m. Ruszyła wiec powolna procesja do Gorzowa. Ewa postanowiła uatrakcyjnić jazdę rzucając się na chodnik - drugi Holender uszkodzony w tylu dniach. W Gorzowie powitano nas domowym ciastem i jeszcze lepszą grochówką. Adaś i Kazik przekazali koncentrator tlenu, ssak i poduszki do wózka inwalidzkiego. Dyrektor oprowadził nas po hospicjum. Dla kilku z nas było to pierwsze spotkanie z pacjentami hospicyjnymi. Jak można było się spodziewać zrobiło to na nas wrażenie i jeszcze bardziej doceniliśmy pracę wykonywaną codziennie przez pracowników i wolontariuszy hospicyjnych. Po wizycie przejechaliśmy 5km do hotelu i nastepnie tradycyjny zestaw wieczorowy: puchar świata, wieprzowina, ziemniaki, kilka piw i nieuzasadniony wstręt polaków do wody z kranu. Kolejne 100km zaliczone, pozostało tylko 800. - Dan M |
1 Comment
6/18/2014 10:44:04 am
Domyślam się że miejscowość z Sex Shopem to Krajnik Dolny :) a droga z dziewczynkami to drga Krajnik - Chojna :) A zauważyliście że w Krajniku wszystkie reklamy są w języku niemieckim ?? :)
Reply
Leave a Reply. |
DONATIONS
Donate and help us support Polish hospices DAROWIZNY
Przelew bankowy to najtańsza opcja, bo nie ma żadnych opłat.
Konto Fundacji Babci Aliny: Alior Bank, numer konta: 85 2490 0005 0000 4500 1020 9844. Tytuł przelewu: darowizna. Jeśli chcesz użyć karty kredytowej, to skorzystaj z systemu PayPal powyżej Cycle Europe
All the photos and stories from our epic adventure to cycle 1000km across Europe, deliver equipment to hospices and raise awareness of palliative care across Poland. Archives
July 2024
|