Fuelled by a primarily pork product-based breakfast (despite there being no pigs to be seen anywhere in Poland – apparently they prefer an indoor lifestyle), we departed in two groups from Głuchołazy. Some of us set off promptly at 8am, while others were allowed an extra hour of faff, with a planned departure of 9am. However, this second group featured the members of the team who believe that deadlines are merely suggestions, so we departed at a much less prompt 9:04. We crossed the Polish-Czech border several times over the course of the day (Team Cycle Poland are big fans of freedom of movement in the EU), the first occasion being just after the start. The pleasant change in the state of the tarmac at the border was unfortunately somewhat overshadowed by the big climb looming ahead. We were nevertheless rewarded for our efforts by a lovely descent, which only kept on going, as the predicted second big climb of the day mysteriously failed to materialise. Things eventually flattened out, and after knocking off some solid kilometres, and complimenting some lovely Czech road workers on their wonderful road surfaces, we turned off, back to the Polish border. Inevitably, this was onto a pothole-ridden, muddy road. Gritting our teeth and making the best of a mediocre situation by pretending this was Paris-Roubaix, we powered through to lunch, where the groups reconvened. We had the restaurant/wedding venue all to ourselves, and astonished the staff with the sheer volume of food that 15 hungry cyclists can get through in a very short space of time – they were so shocked that they seemingly had second thoughts on allowing Phil his pierogi, which were whisked away almost instantly after being placed in front of him. From lunch, it was a mere 33km blast to tonight’s hotel, where we arrived ahead of schedule (for once) thanks to a phenomenal pace set by the Diesels. Thankfully this also meant that we arrived ahead of the rain, ready to settle down for an evening of recovery beverages and some very important football (as well as the England match later on). | Nasyceni śniadaniem składającym się głównie z produktów z wieprzowiny (mimo tego, że dotychczas w Polsce nie zobaczyliśmy ani jednej świni - podobno polskie świnie wolą mieszkać pod dachem), wyjechaliśmy w dwóch grupach z Głuchołazów. Niektórzy wyjechali punktualnie o 8-ej rano, a niektórym darowano dodatkową godzinę snu ponieważ ich wyjazd został zaplanowany na godzinę 9. Niestety w tej grupie znaleźli się ci uczestnicy, którzy myślą, że konkretnie ustalona godzina to tylko sugestia, więc wyjechaliśmy prawie punktualnie czyli o 9:04. Dzisiaj przejechaliśmy przez granicę polsko-czeską kilka razy (ekipa rajdu "Przez Polskę dla polskich hospicjów" to miłośnicy swobodnego przepływu osób w Unii Europejskiej), pierwszy raz zaraz po starcie. Asfalt zmienił się na lepsze, ale nie do końca mogliśmy to docenić przez duży, czekający na nas podjazd. W nagrodę za nasze wysiłki czekał nas piękny zjazd, który nie miał końca, a oczekiwany drugi duży podjazd dnia magicznie jakoś się nie pojawił. Trasa w końcu się spłaszczyła i po zaliczeniu wielokilometrowej klasy i gratulacjach złożonych czeskim pracownikom drogowym za wspaniałe nawierzchnie, skręciliśmy z powrotem do Polski. Niestety tu czekały na nas dziurawe drogi. Trudno, zacisnęliśmy tylko zęby i udawaliśmy, że to wyścig tyle, że po kocich łbach. I tak obie grupy spotkały się na obiedzie. Restauracja (przeznaczone głównie dla weselników) tym razem otworzyła swe podwoje przed nami. Zadziwiliśmy personel ilością jedzenia, które w krótkim czasie może pochłonąć 15 głodnych rowerzystów, a Phil nawet nie zdążył się zorientować gdy pani kelnerka porwała pierogi, które przed chwilą przed nim postawiła. Po lunchu czekało nas zaledwie 33km do hotelu, gdzie przybyliśmy przed czasem (chociaż raz) dzięki supertempu nadanemu przez Diesle. Oznacza to, że udało nam się dotrzeć również przed deszczem po czym zasiedliśmy na wieczorny wypoczynek (w oczekiwaniu na mecz Anglia - Islandia). |
0 Comments
Leave a Reply. |
DONATIONS
Donate and help us support Polish hospices DAROWIZNY
Przelew bankowy to najtańsza opcja, bo nie ma żadnych opłat.
Konto Fundacji Babci Aliny: Alior Bank, numer konta: 85 2490 0005 0000 4500 1020 9844. Tytuł przelewu: darowizna. Jeśli chcesz użyć karty kredytowej, to skorzystaj z systemu PayPal powyżej Cycle Europe
All the photos and stories from our epic adventure to cycle 1000km across Europe, deliver equipment to hospices and raise awareness of palliative care across Poland. Archives
July 2024
|