With 8 days done and one to go the gloves were well and truly off! Well actually let’s quit the macho talk everyone was just spent and knackered, and it fell to the stronger riders to make sure everyone got to Kraków. With this in mind various support networks and team tactics seemed to organically develop and in keeping with the spirit of the entire ride, everything proved to be a wonderful synthesis of the English and Polish riders. “Team Prasan Boris” was reduced to three spearheaded by the wonderful Piotr, who in his first Cycle Poland had two big incentives to get to the finish. Firstly to put Prasan out of what was becoming clearly a more painful experience by the day and secondly the fact that his beautiful wife and daughter were waiting for him in Krakow. Grześ as always selflessly took on windbreak duties, which for a man of his stature and courage, is a role perfect for him, towing along anyone who needed a rest including a “short” stint as lead-out man for the entire last 30 miles in to Krakow! Whilst Grześ never gives up the Big Man’s machine did as 2 of his spokes snapped in the closing miles probably reduced to dust under the relentless pressure he applies to the pedals. No matter he ploughed on regardless with one good wheel. “Team Krysia” was more of a “fan crush” with Alex unable to ride without this amazing lady in sight, apart from at times when she powered away and he was unable to keep up. Beyond that it became a neatly choreographed operation with Janusz forming the resolute back stop and becoming increasingly easy to photograph as he climbed hills more and more slowly. Lunch was once again a hearty Polish affair, now I must admit I have to reserve judgment on this one. Poland is renowned for many things but I think it is fair to say it is not known to be one of the great cuisines of the world. However everything I have eaten has tasted Michelin starred. From a cycling perspective a combination of potatoes, pig, cabbage and a very cavalier approach to making multiple shot coffees really makes Poland a hotbed of culinary greatness. The acid test will be whether I enjoy British Airways plane food on the flight back. If you can eat that you can eat anything!! The final few miles into Krakow became almost processional flanked by a railway track and a dual carriageway. Even the normally crazy Polish lorry drivers seemed surprisingly subdued as if they recognised that something momentous was unfolding. In next to no time we were gingerly rolling around the cobbled streets of Old Krakow and into what is one of the most beautiful town squares in the world, trust me I have been to lots of town squares, the picture perfect Rynek Główny. With a layout drawn up in 1257 this is a centre of Poland’s proud independent identity and cultural heritage. We finally arrived at our meeting with the Alma Spei Children's hospice foundation, where we were greeted by staff, volunteers, children and their families, a hand made finish banner and a very welcoming dragon, as well as prizes, cake, champagne and hugs all round. Thank you to everyone for the wonderful atmosphere! The ride was done and bikes were unceremoniously boxed up or in Boris’s case set alight as the riders collectively realized that whilst this wonderful event may have enhanced their love of cycling it has also progressively hardened their resolve not to sit on a bike for the next fortnight. Over to the fantastic Ewa, who as always ensured the day had gone smoothly, by dishing out increasingly frequent tellings-off to her unruly co-riders as the day went on. One of Ewa’s many gifts is her uncanny ability to tell you quite bluntly that she thinks you are 100% wrong and she is 100% right (and she genuinely always is) without causing the slightest offence. Alex Smith | Osiem dni skończonych, został tylko jeden i zaczyna się prawdziwa walka! No nie udawajmy macho i powiedzmy szczerze - wszyscy byli zmęczeni i wykończeni i polegaliśmy na najsilniejszych tak, aby wszyscy dojechali do Krakowa. Z tego powodu naturalnie pojawiły się różne grupy wsparcia i taktyki drużynowe, a zgodnie z charakterem całego rajdu głównym elementem była wspaniała współpraca angielskich i polskich kolarzy. „Drużyna Prasan-Boris" zmalała do trzech, ze wspaniałym Piotrem na czele. Był to jego pierwszy rajd przez Polskę dla polskich hospicjów i miał dwa poważne powody aby dojechać do końca. Po pierwsze, chciał uwolnić Prasan od udręki coraz bardziej bolesnej jazdy, a po drugie bo czekały na niego jego piękna żona i córeczka. Grześ jak zawsze bezinteresownie przyjął obowiązki wiatrochronu, doskonale pasujące do jego budowy ciała i odwagi. Ciągnął za sobą każdego, kto potrzebował odpoczynku, a nawet całą grupę przez „krótki" ostatni pięćdziesięciokilometrowy odcinek do Krakowa! Grześ nigdy się nie poddaje, ale zdaje się, że jego jednoślad miał już dosyć bo podczas ostatnich kilometrów puściły dwie szprychy, prawdopodobnie na skutek bezustannego nacisku na pedały. Nic nie szkodziło, Grześ jechał dalej mimo tego, tylę, że z jednym dobrym kołem. „Drużyna Krysi" była spowodowana bardziej zauroczeniem niż potrzebą - Alex nie mógł już jechać bez tej wspaniałej kobiety, oprócz odcinków, kiedy odjeżdżała a on nie mógł jej dogonić. Za nimi jechała zorganizowana grupa, a na jej końcu zdeterminowany Janusz, którego było coraz łatwiej sfotografować, bo wspinał się pod górę coraz wolniej. Na obiad było tradycyjnie pożywne polskie jadło. Polska jest znana z wielu rzeczy, ale chyba można powiedzieć, że nie jest znana z najbardziej wykwintnej kuchni na świecie. Jednak e wszystko co jadłem podczas rajdu smakowało jakgby miało gwiazdki Michellin. Z punktu widzenia kolarza, zestaw ziemniaków, wieprzowiny, kapusty i bardzo mocnej kawy sprawia, że Polska zalicza się do czołówki kuchni świata. Prawdziwym sprawdzianem będzie czy zasmakuje mi jedzenie brytijskich linii lotniczych w drodze powrotnej. Jeśli dasz radę zjeść ich jedzenie, zjesz wszystko!! Ostatnie kilka kilometrów do Krakowa wyglądało prawie jak oficjalna defilada między torami i dwupasmówką. Nawet zazwyczaj zwariowani polscy kierowcy zaskakująco się ograniczali, jakby wiedzieli, że dzieje się coś bardzo ważnego. Szybko dotarliśmy do brukowanych ulic Starego Miasta i delikatnie wjechaliśmy Rynek Główny, jeden z najbardziej malowniczych rynków świata (wierzcie mi, byłem na wielu rynkach). Został on zaprojektowany w 1257 r i jest to centrum dumnej polskiej niepodległości i kultury. W końcu dotarliśmy na spotkanie z Fundacją Alma Spei Hospicjum dla Dzieci, gdzie powitali nas pracownicy, wolontariusze, podopieczni hospicjum i ich rodziny, piękna ręcznie wykonana meta i bardzo miły smok, a nawet nagrody, ciasto, szampan i uściski dla wszystkich. Dziękujemy za wspaniałą atmosferę! Rajd się skończył, a my bezceremonialnie spakowaliśmy rowery spowrotem do pudeł (rower typu Boris podpaliliśmy) bo nagle zdaliśmy sobie sprawę, że mimo tego że ta wspaniała akcja pogłębiła naszą miłość do kolarstwa to również przekonała nas, że absolutnie nie chcemy wsiadać na rower przez przynajmniej dwa tygodnie. Oddaję głos niesamowitej Ewie, dzięki której dzień jak zawsze poszedł gładko, a to przez coraz częstsze besztanie niesfornych kolarzy. Jednym z wielu talentów Ewy jest jej niezwykła umiejętność powiedzenia bez ogródek, że uważa, że na pewno się mylisz a ona ma na sto procent rację (i naprawde zawsze ma rację) tak, że człowiek nie czuje się urażony! Alex Smith |
0 Comments
Leave a Reply. |
DONATIONS
Donate and help us support Polish hospices DAROWIZNY
Przelew bankowy to najtańsza opcja, bo nie ma żadnych opłat.
Konto Fundacji Babci Aliny: Alior Bank, numer konta: 85 2490 0005 0000 4500 1020 9844. Tytuł przelewu: darowizna. Jeśli chcesz użyć karty kredytowej, to skorzystaj z systemu PayPal powyżej Cycle Europe
All the photos and stories from our epic adventure to cycle 1000km across Europe, deliver equipment to hospices and raise awareness of palliative care across Poland. Archives
July 2024
|